Po wojnie na Podbeskidziu działał 400 osobowy oddział Narodowych Sił Zbrojnych, którym dowodził Henryk Flame ps. "Bartek". W 1946 r. Urząd Bezpieczeństwa wprowadził w szeregi partyzantów kilku swoich agentów, m.in. Henryka Wendrowskiego ps. "Lawina". Ich zadaniem było zorganizowanie przerzutu najpierw na ziemie zachodnie. Akcję rzekomo miało organizować kierownictwo NSZ, a w rzeczywistości kierowało nią UB. Transportów w sumie mogło być pięć. Wywieziono w sumie ok. 200 żołnierzy. Wszyscy zginęli..
 W ostatnią sobotę września jest  odprawiana 
Msza św. 
i odbywa się Apel Poległych
    Żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych walczyli zarówno z hitlerowcami, jak i
 z Sowietami. Po wojnie byli więc bezwzględnie zwalczani przez system 
komunistyczny. W 1946 r. do dowódcy podbeskidzkiego oddziału – Henryka 
Flame „Bartka” dotarł fikcyjny rozkaz o przeniesieniu oddziału w okolice
 Baraniej Góry. Podczas transportu żołnierze zostali brutalnie 
zamordowani. Zwabieni na nocleg do budynku w okolicy polany „Hubertus”, 
zostali spaleni żywcem. Ci, którzy przeżyli, byli dobijani. Dowódca 
oddziału „Bartek” ocalał wprawdzie z bestialskiego mordu, ostrzeżony 
przez jedynego żołnierza, któremu udało się uciec, został jednak 
zastrzelony po ujawnieniu w 1947r. przez funkcjonariusza MO. Oddział 
prężnie działał na Śląsku Cieszyńskim walcząc z komunistami i wzbudzając
 podziw swoją odwagą. i odbywa się Apel Poległych
Polacy sądzili, że konspiracja zacznie rosnąć w siłę. Całą nadzieję pokładano w armii Andersa. Wielu zdecydowało się na wyruszenie na Zachód. Był wśród nich oddział „Bartka”. Nie przypuszczali, że spotka
ich tak okrutny los. Sądzili, że szybko uda im się opuścić ojczyznę, którą wkrótce wyzwolą. Pamięć o nich jednak przetrwała. W wolnej Polsce na polanie „Hubertus” usypano kurhan, nad którym wznosi się krzyż.
Źródło:
lodz.ipn.gov.pl/65.-rocznice-tragicznej-smierci-kpt.-henryka
www.solidarni.waw.pl

