czwartek, 11 czerwca 2020

Uciec z Paszczy Lwa. Historia oddziałów Grupy Operacyjnej Jagmin z Armii Kraków.

  Jest to opis zwycięskiej bitwy oddziałów Grupy Operacyjnej Jagmin z Armii Kraków gen. Antoniego Szylinga stoczona z Niemcami w rejonie Buska Zdrój-Stopnicy i Baranowa w dniach 9-11 września 1939r.
  Szanowni Państwo tyle pisze się o sukcesach wojsk niemieckich, a tak niewiele o naszych sukcesach podczas Kampanii Wrześniowej 1939. Głownie podkreśla się Bitwę nad Bzurą, a przecież podczas trwania tych działań nie tylko wygrywaliśmy w tym jednym rejonie.
  Oto przedstawiam Państwu jeden z tak mało-znanych i naświetlanych przykładów kunsztu operacyjnego dowódcy Armii Kraków gen. Szylinga.
  Jest rok 1939, dokładnie wrzesień, Państwo Polskie walczy z nawałem inwazji niemieckiego Wermachtu. Wszystkie oddziały polskie od 1 września 1939 ustępują pod naporem przewagi technicznej i militarnej Niemców na całej długości granic. I tak właśnie dzieje się również na południu Polski, gdzie oskrzydlone z trzech stron oddziały Armii Kraków ok.100.000 żołnierzy, przez cześć oddziałów niemieckiej 10 Armii gen. Waltera Reichenaua ok 70.000 żołnierzy od rejonu Częstochowy i 14 Armii gen. Wilhelma Lista ok 250.000 żołnierzy od rejonu Pszczyny i Podkarpacia, już 2 września 1939r wieczorem zmuszone są podjąć decyzje o odwrocie z rejonu Górnego Śląska i Beskidu Żywieckiego w stronę Krakowa.
  Manewr ten o dziwo mimo usilnych starań niemieckich dowódców jak i ich znacznej przewagi w broni pancernej, piechocie i lotnictwa udaje się w większości oddziałom polskim. Z prawie 100.000 żołnierzy Armii Kraków w okolice miasta Kraków 5 września 1939 r. dociera ponad 80% procent polskich sił z większością artylerii i innym uzbrojeniem. Niestety Niemcom udaje się wyłączyć całkowicie z walki ze składu Armii Kraków, 7 Częstochowską Dywizje Piechoty gen. Gąsiorowskiego, którą rozjechały 3 września pod Janowem czołgi niemieckie z 2 i 3 Dywizji Lekkich. Na nieszczęście dla Niemców ok 1/3 polskich oddziałów tejże dywizji wymknęła się na wschód za rzekę Pilicę, gdzie niemalże do końca września 1939 będzie nękać oddziały niemieckie w Górach Świętokrzyskich.  Znów bardziej na południe w okolicach miasta Pszczyna Niemcom wydawało się, iż zniszczyli następną polską dywizję 6 Krakowską Piechoty gen. Monda, niestety zawiedli się sromotnie. Rzeczywiście uległy zagładzie tylko 2 bataliony tejże dywizji, ale bardzo energiczny gen. Mond pozbierał swoje oddziały w krótkim czasie i już 4 września w Krakowie swoją poturbowaną 6 Dywizję odtworzył w 100%.
  W tym czasie po dotarciu do Krakowa 5 września 1939 większości jednostek Armii Kraków gen. Szyling zauważa, iż niemieckie siły po nieudanym manewrze rozbicia jego armii nad granicą starają się zamknąć ponownie jego siły w okrążeniu w mieście Kraków, dlatego podejmuje zgodnie z rozkazem Naczelnego Wodza nowy plan odwrotu swoich wojsk na linie Nidy i Dunajca. Planem tym dowódca Armii Kraków gen. Szyling nie jest za bardzo zachwycony, ponieważ chciał wszystkie swoje siły przerzucić za Wisłę w jednej całości, a tak zmuszony został zarówno przez Wodza Naczelnego Marszałka Rydza Śmigłego, jak i Niemców którzy stale naciskali jego oddziały zarówno z północy, zachodu i południa na podział tych sił na dwie części. I tak bezpośrednio przy dowódcy Armii Kraków gen. Szylingu na północnym brzegu Wisły z oddziałów dawnej Grupy Operacyjnej Śląsk jak i garnizonu Krakowa powstała Grupa Operacyjna Jagmin od imienia swojego dowódcy gen. Jana Sadowskiego.
W jej skład weszły oddziały 22 Dywizja Piechoty płk. Endel-Ragis, 23 Dywizja Piechoty płk. Powierzy, 55 Rezerwowa Dywizja Piechoty płk. Kalabińskiego, Brygada Forteczna Śląsk płk. Klaczyńskiego i niepełna Krakowska Brygada Kawalerii gen. Piaseckiego której po bitwie granicznej jeden z pułków 8 Kawalerii wycofał się pospiesznie na wschód aż za Wisłę. Do tego dochodziły pomniejsze formacje artylerii, saperów armijnych i czołgów rozpoznawczych TKS. W sumie zgrupowanie północne Armii Kraków, mimo poniesionych strat oraz dezercji osób pochodzenia niemieckiego liczyło ok 45.000 żołnierzy.
   Natomiast na południe od linii Wisły powstała w podobny sposób druga cześć Armii Kraków z dawnej Grupy Operacyjnej Bielsko o nazwie grupa Operacyjna Boruta, tak samo od imienia swojego dowódcy gen. Boruty-Spiechowicza. W skład tejże formacji weszły wymieniona wcześniej 6 DP, 21 DP, 1 Brygada Górska i elementy nie w pełni uformowanej 45 Rezerwowej Dywizji Piechoty w sumie niecałe 40.000. Zgrupowanie to zgodnie z wydanym rozkazem przez gen. Szylinga ruszyło 6 września na wschód na linie Dunajca.
  Niemcy w tym czasie ponownie zaskoczeni manewrem wojsk polskich po zajęciu rankiem 6 września 1939 Krakowa postanowili bardzo szybko zweryfikować swoje plany operacyjne dotyczące zniszczenia polskich oddziałów Armii Kraków, która już po raz drugi wymknęła im się z okrążenia. Rozsierdzony dowódca niemieckiej 14 Armii gen. List postanawia natychmiast utworzyć specjalną grupie szybką, aby unicestwić całkowicie na północnym skrzydle za Wisłą oddziały polskiej Armii Kraków. W tym celu wyznacza do przeprowadzenia tej operacji następujące siły z 14 Armii: VII Korpus Piechoty z 27 Dywizja Piechoty, 68 Dywizję Piechoty wspartą 5 Dywizją Pancerną i VIII Korpus Piechoty ze swymi 8 Dywizja Piechoty i 28 Dywizja Piechoty. Dodatkowo oddziały te miały wspierać liczne jednostki lotnictwa niemieckiego z 4 Floty Powietrznej. Łącznie Niemcy przeciw polskiej Grupie Operacyjnej Jagmin na północ od Wisły zaangażowali ponad 70.000 żołnierzy wspartych przez ponad 200 czołgów i ponad 250 samolotów. Ataki niemieckie rozpoczęły się już od godzin popołudniowych 6 września 1939 na wycofujące się w stronę Nidy oddziały Armii Kraków szczególnie na północ od Krakowa.
  I tu spotkało niemieckie dowództwo ogromne rozczarowanie. Polskie oddziały mimo rozciągniętych linii marszowych świetnie przygotowały pozycje opóźniające, na których rozmieszczono oddziały wyposażone w armatki przeciwpancerne, karabiny przeciwpancerne i liczną bron maszynową. Oddziały te od razu przyjmowały uderzenia niemieckich oddziałów pancernych i zmotoryzowanych skutecznie je zwalczając. Po czym, jak Niemcy rozwijali całość swych dywizji i artylerii, niepostrzeżenie wycofywali się na następną pozycje obronną.
  To dręczenie oddziałów niemieckich trwało bardzo skutecznie aż do 8 września, do czasu aż większość oddziałów polskich Grupy Jagmin wycofała się za Nidę. Niemieckie dowództwo podirytowane tymi działaniami, jak i znacznymi stratami swoich oddziałów, ok kilkudziesięciu zniszczonych czołgów, setki pojazdów samochodowych oraz znacznymi stratami wśród żołnierzy ok. 1000 zabitych i dwa razy tyle rannych, postanowiło zmienić taktykę działania na dzień 8 września 1939. Oddziały niemieckie postanowiły się przegrupować i zaskoczyć Polaków uderzeniem bezpośrednio na ich tyły. W tym celu w wykrytą już 6 września w rejonie Jędrzejowa lukę w polskiej Grupy Jagmin w obronie na linii Nida postanowiono wysłać oddział wydzielony piechoty na samochodach 27 Dywizji Piechoty wsparty przez kompanie czołgów 5 Dywizji Pancernej. Atak niemiecki miał sparaliżować polskie linie komunikacyjne i drogi odwrotu w stronę Sandomierza. Akcja niemieckich sił pancerno-motorowych rozpoczęła się już rankiem 7 września, kiedy to ich wydzielone siły z 27 Dywizji Piechoty wsparte czołgami zaczęły przemieszczać się szosą od Jędrzejowa przez Pińczów i Busko-Zdrój w stronę mostów na Wiśle.
  Manewr niemieckich sił dość szybko został dostrzeżony w sztabie polskich sił gen. Szylinga i na najbliższe przeprawy przez Wisłę w Szczucinie i Baranowie zostały wysłane oddziały polskiej kawalerii z Krakowskiej Brygady. Niestety siły te okazały się zbyt małe by powstrzymać niemieckie podjazdy, które z marszu próbowały opanować polskie przeprawy na Wiśle w Szczucinie i Baranowie. Dlatego oba mosty zostały wysadzone jak tylko w pobliżu nich pojawiły się niemieckie czołówki. Jednak ranek 8 września 1939 dla Niemców nie zmienił zasadniczo sytuacji w pasie działań nad Nidą mimo zastosowanego manewru podjazdowego na tyły polskich sił. Dalej oddziały niemieckie powoli dreptały za niewycofującymi się za Nidę silami polskimi ponosząc przy tym znaczne straty w ludziach i sprzęcie. W dodatku na ich tyły oddziału wydzielonego, który dotarł do Wisły zaczęły wychodzić coraz bardziej szpice polskich sił głównych Grupy Operacyjnej Jagmin.
  Widząc taki przebieg wydarzeń dowódca niemieckiej 14 Armii gen. List postanowił znowu zmienić ponownie plan dziania na 8 września. Tym razem zarządził jak najszybsze ewakuowanie oddziału wydzielonego z rejonu Wisły z powrotem w stronę Pińczowa. I przerzucenie w rejon Staszowa i Bogorii całości sił 5 Dywizji Pancernej, która z tamtego rejonu miała zaatakować tyły jednostek polskich gen Szylinga. Manewr ten nie uszedł uwadze polskich sił, które bardzo szybko zajęły opuszczone przez Niemców miasteczka Busko-Zdrój i Pacanów, dzięki temu polskie oddziały przygotowywały sobie podstawy do dalszego marszu na Wschód. Nawet w sztabie Grupy Jagmin zaczęła pojawiać się nadzieja że dojście do przepraw w Sandomierzu już nie będzie problematyczne.
  Niestety nadzieja na takie rozwiązanie bardzo szybko prysła już 9 września 1939, bowiem polskie siły zostały związane przez silne ataki niemieckie od strony zachodniej nad Nidą, a w południe 9 września na wydzielone czołowe siły polskiej Grupy Jagmin w rejonie Buska-Zdrój, Stopnicy i Pacanowa spadły silne uderzenia podjazdów pancernych z 5 Niemieckiej Dywizji pancernej oraz sił piechoty z 27 Dywizji Piechoty. Ataki okazały się tak silne, iż najbardziej wysunięta na północ polska 22 Dywizja Piechoty straciła kontakt z siłami głównymi Grupy Jagmin i wieczorem opuściła Busko-Zdrój.
  Wówczas również zdarzył się ciekawy incydent podczas obrony miejscowości Stopnice, koło której mieścił się sztab polskiego dowództwa Grupy Jagmin jak i samego gen. Szylinga. Niemcy dowiedziawszy się o tym postanowili pokusić się o przebiegły wybieg, aby sparaliżować polskie dowodzenie obrona w tym rejonie, bowiem wszystkie ich dotychczasowe ataki na Stopce i Pacanów spełzły na niczym i przysporzyły im tylko znacznych strat. Wieczorem 9 września, kiedy już większość walk przycichło wokół Stopnic ok 20.00 pojawi się pędzący na pełnym gazie od strony Staszowa Czerwony Autobus nie zatrzymany przez polskie czujki na przedpolu, bo nikt nie wiedział co to jest. Dopiero na pierwszej linii zniszczonych zabudowań Stopnic polskie oddziały otworzyły zmasowany ogień z broni maszynowej do czerwonego pojazdu. Walka była krotka pojazd się zapalił i przekoziołkował. Po dotarciu do wraku pojazdu polscy żołnierze stwierdzili że leżą w nim zwłoki dwudziestu paru zabitych żołnierzy niemieckich, a pozostałych rannych 30 wzięli do niewoli.
  Za ten ten nieudany incydent Niemcy zemścili się srodze na polskim dowódcy 55 Rezerwowej Dywizji Piechoty pułkowniku Kalabińskim, której to właśnie żołnierze bronili Stopnic i zniszczyli Czerwony Autobus. Bowiem po zakończonej kampanii wrześniowej i wzięciu go do niewoli niemieckiej został oskarżony o zamordowanie niemieckiej orkiestry wojskowej z 5 Dywizji Pancernej i skazany na kare śmierci, którą wykonano 15 sierpnia 1941 w Radomiu.
  Kolejny dzień 10 września 1939 przyniósł polskim oddziałom Grupy Operacyjnej Jagmin trochę wytchnienia bowiem ataki niemieckie z południa zelżały. Ich VIII Korpus Piechoty dostał natychmiastowy rozkaz przerwania ataku na polskie północne zgrupowanie Armii Kraków i przeprawienia się na południowy brzeg Wisły w celu jak najszybszego wzmocnienia niemieckich sił zmierzających nad San. Od tej pory likwidacja polskich sił Grupy Operacyjnej Jagmin miał zająć się cały niemiecki VII Korpus ze swoimi dwoma Dywizjami 27 i 68 wspieranymi przez siły 5 Dywizji Pancernej.
  Zmniejszyła się zatem ilość niemieckich sił o połowę, co pozwoliło polskim oddziałom 10 września na skierowanie wszystkich sił do dalszego ataku w kierunku wschodnim na Sandomierz, tak że ostatecznie do południa polskie siły opanowały Osiek i Łomów nad Wisłą, niecałe 25 kilometrów od Sandomierza. Tu też liczono, iż tutejszy most na Wiśle w Baranowie nie jest na tyle uszkodzony, by mogły po nim przejść polskie oddziały piechoty i artylerii. Niestety most został w bardzo dużym stopniu wcześniej zniszczony, aby nie wpadł w ręce niemieckie. To była jednak jedna z trzech smutnych niespodzianek, które spotkały polskie oddziały Grupy Operacyjnej Jagmin tego dnia.
  Następna przyszła już po południu 10 września i mówiła całkowitym rozproszeniu się polskiej 22 Dywizji Piechoty. Rzeczywiście w toku całodziennych walk 9 września polska 22 Dywizja uległa dezorganizacji, a jej dowódca pułkownik Endel-Ragis zamiast starać się zebrać swoje rozproszone oddziały wpadł w depresje i popełnił samobójstwo. Tak że siły 22 Dywizji uległy podziałowi na dwie części, większa w sile 2 niepełnych pułków dołączyła do sił głównych Grupy Operacyjnej Jagmin, a mniejsza w sile niecałego pułku pod dowództwem pułkownika Woźniakowskiego ruszyło w samodzielnie w lasy Puszczy Sandomierskiej, gdzie jej oddziały walczyły z Niemcami jeszcze do 18 września 1939r.
  Trzecia wiadomość była niestety najgorsza. Informowała bowiem gen. Szylinga, iż Niemcy są w Sandomierzu, mosty tamtejsze są wysadzone, a nieprzyjaciel silnie się okopał wokół miasta. Dodatkowo na jego zapleczu stoją liczne czołgi 5 Dywizji Pancernej. Jednak gen. Szyling nie zraził się tymi informacjami, bardzo szybko zdał sobie sprawę iż Niemcy przekonani o rychłym ataku Polaków skupią się na przygotowaniach obronnych, a to da jego oddziałom przynajmniej 12 godzin na przegrupowanie się. Dodatkowo gen. Szyling szybko podjął bardzo słuszną decyzje budowy 2 mostów pontonowych przez Wisłę. Tym razem w sukurs generałowi Szylingowi przyszły dotychczas trzymane w odwodzie armii Armii Kraków 2 bataliony saperów 23 batalion Saperów, które stały przy sztabie Grupy Operacyjnej Jagmin i 65 armijny batalion saperów, który znajdował się po południowej stronie Wisły w Tarnobrzegu. Oba bataliony polskich saperów rozpoczęły budowę przepraw przez Wisłę o długości ponad 300 metrów już późnym popołudniem 10 września 1939 i zakończyły 11 września około 14.00.
  W tym czasie niemieckie dowództwo wykrywszy swój błąd już od godzin przedpołudniowych 11 września rozpoczęło wściekłe ataki na polskie pozycje na przyczółku baranowskim, zarówno z lądu przy pomocy broni pancernej jak i z powietrza przy pomocy lotnictwa. Ataki te były wszystkie świetnie odpierane przez polskich obrońców przez cały dzień 11 września mimo to że miejscowość Osiek 4 razy przechodziła z rąk do rąk. Nawet niemieckie lotnictwo nie mogło popisać się trafieniem obu mostów, chociażby jedną bombą. Dodatkowo polscy artylerzyści od artylerii przeciwlotniczej zestrzelili 8 samolotów Niemcom. Ostatecznie polskie oddziały opuściły północny brzeg Wisły wczesnym rankiem 12 września 1939r wysadzając za sobą oba zbudowane tak szybko mosty pontonowe. Armia Kraków, a szczególnie jej największa część w postaci Grupy Operacyjnej Jagmin ponad 30.000 żołnierzy polskich wyrwała się z potrzasku sił niemieckiego Lwa i tym razem zmierzała na wschód w stronę Sanu i Tomaszowa Lubelskiego, gdzie miała rozegrać się jej ostatnia decydująca bitwa w w Kampami Wrześniowej ale to już inna historia.
  Zatem podsumowując ostatecznie cały przebieg walk zgrupowania północnych oddziałów Armii Kraków na północnym brzegu Wisły od 6 września 1939 do ranka 12 września 1939, można powiedzieć, iż generał Szyling po mistrzowsku rozegrał tą partie z Niemieckim Lwem. Dzięki odpowiedniemu wykorzystaniu nadwiślańskiego terenu, licznych łach piaskowych i lasów oraz mokradeł świetnie przygotowywał każde pozycje obronne dla swoich wojsk przed niemiecką potęgą broni pancernej jak i lotnictwa. A jego żołnierze dzięki mężnej i bohaterskiej postawie nie dali się tak łatwo pokonać jak myśleli Niemcy, dlatego zadawali im tak ciężkie straty raz za razem.
Ostateczny bilans tych walk był następujący. 
  W toku prawie 6 dni walk oddziały polskie Armii Kraków wyprowadziły z niemieckiej matni na północnym brzegu Wisły ponad 30 tysięcy żołnierzy, większość artylerii polowej, a nawet ciężkiej za cenę ok 4000 poległych, 8000 rannych i wziętych do niewoli. Niemieckie straty również nie były małe ok 2000 poległych prawie 4000 rannych ponad 100 czołgów i pojazdów pancernych zniszczonych i silnie uszkodzonych, jak i kilkanaście zestrzelonych samolotowa.
  Dodatkowo, należy tu dodać ciekawostkę że w toczonych walkach polskie oddziały schwytały ok. 500 niemieckich żołnierzy, których następnie prowadziły ze sobą aż do Tomaszowa Lubelskiego.
  Kończąc powyższy opis tak bohaterskich walk Polskiego Żołnierza na Ziemi Kieleckiej i Sandomierskiej we wrześniu 1939 roku mam nadzieje, że się Państwu mój tekst podobał i poruszył Państwa serca oraz, iż dobitnie stwierdził, że we wrześnio 1939 roku nie tylko przegrywaliśmy ale i wygrywaliśmy i to w najmniej sprzyjających okolicznościach.
Powyższy tekst służy głownię celom edukacyjnym i promowaniu Historii Kampanii Wrześniowej 1939r, sam tekst, mapy, zdjęcia opracowane w oparciu o n/w wymienione źródła.

Z poważaniem autor Piotr Ziemblicki
- nauczyciel historii w Zgorzelcu.



                                                                                        
 
Bibliografia
1. „Armia „Kraków” autorstwa Władysława Steblika,
2. „Działania Wojenne na Lubelszczyźnie w roku 1939” autorstwa
Ludwika Głowackiego,
3. Bitwy Polskiego Września 1939” autorstwa Apoloniusza Zawilskiego.