- Oficjalnie o śmierci ojca nikt nas nie zawiadamiał. Któregoś dnia mama zaniosła ojcu do więzienia kolejną paczkę żywnościową, ale już jej nie przyjęto. Usłyszała: "Pileckiego tu nie ma". "A gdzie jest?" "Nie wiemy. Wyjechał. Tu go nie ma" - wspomina Andrzej Pilecki, syn bohatera Polski Podziemnej, rotmistrza Witolda Pileckiego.
Rotmistrz Witold Pilecki przed sądem w Warszawie w 1948 roku. Reprodukcja: Marek Skorupski /Agencja FORUM
Rotmistrz Witold Pilecki przed sądem w Warszawie w 1948 roku. Reprodukcja: Marek Skorupski
/Agencja FORUM
Rotmistrz Witold Pilecki uznany został za jednego z najodważniejszych bohaterów II wojny światowej. Dobrowolny więzień niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz, dokąd trafił po wmieszaniu w łapankę na ulicach Warszawy. W Auschwitz Pilecki zorganizował ruch oporu, przygotował plany uwolnienia więźniów i zagrożony dekonspiracją, uciekł z Auschwitz. Walczył w powstaniu warszawskim, a po jego upadku trafił do obozu jenieckiego. Pod koniec wojny i wyzwoleniu z obozu, dostał się do 2. Korpusu gen. Władysława Andersa we Włoszech, gdzie poprosił o skierowanie do kraju.
Na czym polegała misja rotmistrza Witolda Pileckiego do komunistycznej Polski? Dlaczego był tak zaciekle tropiony, okrutnie torturowany w komunistycznym więzieniu, a po pokazowym procesie stracony w zaledwie dwa miesiące po wyroku? Przedstawiamy fragment rozmowy z synem rotmistrza, Andrzejem Pileckim (Mirosław Krzyszkowski, Bogdan Wasztyl "Pilecki. Śladami mojego taty" Znak Horyzont, Kraków 2015)

Bohater Podziemia - "wrogiem ludu"

W grudniu 1945 roku Witold Pilecki wrócił do Warszawy z tajną misją. Z zaufanymi współpracownikami z dawnej Tajnej Armii Polskiej i z konspiracji obozowej zbierał informacje o sytuacji w kraju, o nastrojach, stopniu sowietyzacji Polski i zamiarach komunistów. Kurierzy przekazywali zebrane dane dowództwu II Korpusu. Gdy stało się jasne, że III wojny światowej nie będzie, a Polska pozostanie pod sowiecką dominacją, Pilecki dostał rozkaz "rozładowywania lasów", czyli namawiania żołnierzy niepodległościowego podziemia do zaprzestania beznadziejnej walki. Chodziło o to, żeby chociaż młodych ludzi wyprowadzić z partyzantki i ocalić, bo oficerowie, którzy decydowali się ujawnić przed władzą komunistyczną, byli nieliczni. Wiedzieli, że albo zostaną od razu rozstrzelani, albo wywiozą ich na Wschód.